Statek pod banderą Region IPA Żywiec

W dniach 18 sierpnia do 1 września 2014 roku, w rejsie żaglowcem GEDANIA, z Töre do Sztokholmu wzięło udział 15 osób w tym członkowie z Regionu IPA Żywiec.

Podróż zaczęła się normalnie – autokar wystartował z Żywca gdzie przód został załadowany prowiantowaniem. Po drodze w Bielsku-Białej, Katowicach i Łodzi dosiadali się kolejni uczestnicy wyprawy i tak dzięki naszym dwóm kierowcom z minimalnymi postojami w niecałe 9 godzin wylądowaliśmy w Gdańsku, a po 18 godzinach przywitała nas piękna miejscowość Nynäshamn.
Pozostało nam do przejechania jedynie 1000 kilometrów z małym haczykiem i przed piątą rano zaparkowaliśmy na miejscu - w Töre (Törenhanm), maleńkiej osadzie na końcu Bałtyku z najdalej na północ zarejestrowanym znakiem nawigacyjnym.
Oczekując na obudzenie się, a tak na prawdę na wyprowadzenie się ze statku, poprzedniej załogi wykorzystywaliśmy czas na własne potrzeby i upodobania, niektórzy wyciągnęli wędki i niemal natychmiast zaczęli łowić ryby, drudzy po kilkunastominutowym spacerze po zagajniku w pobliżu portu wrócili z naręczami pięknych dużych i zdrowych grzybów.
W końcu po serdecznym pożegnaniu poprzedniej załogi sztauujemy się na naszym statku, który przez najbliższe dwa tygodnie będzie naszym domem. Kapitan, miłosierny człek, widząc jak wyglądamy po podróży zdecydował, że wypływamy dopiero na następny dzień i ogłosił czas wolny, pod warunkiem, że najpierw wszystko a przede wszystkim prowiant będzie zasztauowany, opisany i przygotowany do żeglugi, statek sklarowany, zaliczone szkolenie ratunkowe i żaglowe, pokłady umyte, klar pod pokładem i w kabinach - naprawdę litościwy kapitan.
W dniu 20 sierpnia 2014 r. o godzinie 8.00 wypływamy! Opuszczamy gościnne Töre i w morze, wiatr bardzo delikatny, woda spokojna, błękitne niebo, widok na brzegi zatoki przepiękny, sinik cicho brzęczy pod pokładem – bajka na jawie. Żegluga jak na razie jest spokojna, wiatr 2 do 3 stopni Beauforta, morze z niewielkim rozkołysem, tylko na płycizny trzeba uważać, kierunek Finlandia.
Niecałe dwie doby później port Oulu - nie zrobił na nas dobrego wrażenia, nabrzeża obstawione statkami i nie ma gdzie zaparkować, na jedynym wolnym miejscu za rufą jakiegoś drobnicowca próbujemy się dostawić do nabrzeża, desant i cuma poszły na brzeg i jak z podziemi wyłonił się człowiek w kasku i pomarańczowej kamizelce informując mało przyjemnym tonem „Jak nie macie awarii to odpływać". Lekka konsternacja i szybka decyzja Kapitana spadamy na morze i płyniemy do Szwecji czy będziemy jeszcze zawijać do Finlandii – zobaczymy. Na szczęście dalej było już O.K. i każdy kolejny odwiedzony port mile wspominamy.
Życie żeglarza w sztormie nie lubi nudy i nie nudzi nam się, najpierw leci fał foksztaksla, fale regularnie wchodzą na pokąd, ekipa zwijająca żagiel wraca kompletnie przemoczona, stawiamy kliwra, dla odmiany pęka grot sztaksel, szybka akcja żeby go nie potargało do końca i znowu wszyscy zmoczeni od stóp do głów, stawiamy zapasowy żagiel jako grotsztaksel, który wraz z kliwrem daje nam ponad 11 węzłów - niezła jazda . Dobrze, że przed nami Mariehamn, jeszcze z morza dzwonimy do miejscowego żaglomistrza i dogadujemy naprawę żagli.
W porcie doprowadzamy nasz statek do pełnej sprawności, siebie również wykorzystując saunę i prysznice a następnie portowy bar. Przed odpłynięciem zwiedzamy zacumowany w porcie żaglowiec-muzeum POMMERN – watro, i dalej w morze w końcu jest to rejs żeglarski zaś czas, jaki nam pozostał powoli i nieubłagalnie zbliża się do końca.
Klika dni spokojnej, ale żwawej żeglugi i zaczynamy planować końcówkę rejsu. Ostatnie popołudnie i noc stajemy na kotwicy w uroczej zasłoniętej od wiatru i fali zatoczce, 20 Nm przed Sztokholmem, w którym mamy oddać statek, ostatnie łowienie ryb, wycieczka na grzyby, ognisko, gitara i śpiew. Rano zdejmujemy się z kotwicy i na silniku płyniemy do portu wykorzystując ten czas na posprzątanie statku, pakowanie i wszystko to, czego nie lubią żeglarze kończąc rejs.

tekst: Witold Cisowski, Dariusz Lach

Cron Job Starts