Czas Apokalipsy!

Ostatni okres to dwa nieszczęśliwe przypadki zgonów osób podczas interwencji policyjnych, jeden w Legionowie, drugi w Sosnowcu. Dwa nieszczęśliwe przypadki, bardzo tragiczne w swojej wymowie. Trudno polemizować z tragicznym wydźwiękiem obu zdarzeń i bólem rodzin. Życie stracili młodzi, bardzo młodzi ludzie. Jednak nie o tym chciałbym pisać.

 

Bardziej chodzi mi o to co działo się wokół tych zdarzeń. Jest zasadą, że jeśli podczas interwencji policyjnej umiera człowiek to oczywiste jest, że to na pewno wina policjantów. Nie potrzeba tutaj żadnych dowodów, świadków czy jakichkolwiek innych wskazówek potwierdzających tą tezę. Tak samo było w obu powyższych przypadkach. Wszyscy znamy relacje z zamieszek w Legionowie, gdzie protestujący jednoznacznie wskazali, że winna jest brutalna interwencja policji. Przysłuchiwałem się wystąpieniu najbliższych chłopaka i choć się nie zgadzam z prezentowaną przez nich argumentacją, to jestem w stanie zrozumieć ich ból i motywację przedstawiania zdarzeń w taki, a nie inny sposób. Całkowicie jednak nie rozumiem i nie zgadzam się z postawą innych osób biorących udział w tych marszach, a już całkowicie nie do przyjęcia są wypowiedzi niektórych osób publicznych. Przejrzyjmy się faktom. Sekcja zwłok wykazała, że przyczyną było uduszenie w wyniku utknięcia w tchawicy woreczka z substancją. Nieistotne jest w tym momencie czy była to marihuana, czy cokolwiek innego. Zgadzam się z tezą, że śmierć za posiadanie tak niewielkiej ilości narkotyku jest „ceną" absolutnie nie do przyjęcia. Kodeks karny nie przewiduje zresztą kary śmierci za żadne przestępstwo. Trudno jednak nie zauważyć, że zmarły nie musiał uciekać przez policjantami, nie musiał połykać woreczka, nie musiał umierać. Fakt, że zdecydował się na ucieczkę, że zdecydował się połykać woreczek jeszcze niczego nie przesądza, jednak trudno nie odczytywać tego zachowania jako strachu przed konsekwencjami. Jakimi i za co? Nie chcę tego przesądzać więc pozostawiam to organom prowadzącym postępowanie w tej sprawie. Podczas manifestacji, jak i w związku z zamieszkami wypowiadało się wiele osób. Pojawiły się głosy, że można było tej tragedii uniknąć, gdyby posiadanie narkotyków było zalegalizowane. Można oczywiście dyskutować, czy posiadanie na własny użytek niewielkiej ilości marihuany powinno być dozwolone czy też nie, tyle tylko, że taka dyskusja jest jałowa, jeśli nie można jej legalnie kupić. Jak można bowiem legalnie posiadać coś, czego legalnie nie można sprzedać? Sens dyskutowania o legalności marihuany jest tylko wówczas, jeśli istnieje możliwość jej legalnego nabycia, np. tak jak w Holandii. Chłopak, który nieszczęśliwie poniósł śmierć podejrzewany był o handel narkotykami i taka była podstawa podjęcia interwencji. Zastanawiam się, czy wszystkie te osoby tak chętnie głoszące, że posiadanie małych ilości narkotyków powinno być legalne będą to samo mówiły, kiedy to ich dzieci uzależnią się albo poniosą śmierć na skutek przedawkowania narkotyków lub dopalaczy, pokątnie kupionych. Dyskutowanie o tych na kanwie takiego zdarzenia jak w Legionowie świadczy o głupocie i totalnej bezmyślności. Jeśli ktoś zażywa narkotyki to sam ponosi tego konsekwencje. Jeśli ktoś z chęci zysku sprzedaje „śmierć" innym, często małoletnim dzieciom, zasługuje na słowa totalnego potępienia, i nawet nieszczęśliwa śmierć nie może przesłaniać faktu, że osoba ta dopuszczała się straszliwego zła. Szkoda, że chęć zdobycia taniego poklasku wyłącza niektórym ludziom zdolność myślenia. A, że nie jest to czcza gadanina, potwierdza przypadek z Sosnowca. Jak wykazała sekcja zwłok, przyczyną śmierci tego mężczyzny, był obrzęk mózgu będący efektem zażycia dopalaczy. W organizmie mężczyzny wykryto m.in. mieszaninę glikolu i leków uspokajających. W momencie, kiedy mężczyzna trafił do szpitala jego stan był skrajnie ciężki, a z wypowiedzi lekarzy wynika, że praktycznie był to stan śmierci mózgu. Jeden z mężczyzn umiera ponieważ prawdopodobnie ze strachu przed odpowiedzialnością za rozprowadzanie narkotyków próbował pozbyć się dowodów tego czynu, dugi zmarł, ponieważ prawdopodobnie u takiego handlarza kupił coś, co miało go wprowadzić w stan ekstazy. I kto ponosi za to winę? Ci którzy sprzedają śmierć? NIE. Ci którzy podejmują interwencję i często jako pierwsi udzielają pomocy! Zastanawiam się, czy znajomi zmarłych nigdy nie widzieli, że jeden z nich sprzedaje narkotyki, że jeden z nich zażywa dopalacze? A jeśli tak, to czy coś w tą wiedzą zrobili, czy uznali, że to nie ich problem? Dlaczego nikt wcześniej nie zauważył, że młody człowiek zażywa dopalacze, że inny młody człowiek dysponuje gotówką, której nie powinien mieć? Rozumiem, że łatwiej dziś zrzucić winę na policję, łatwiej siebie wybielić, że to nie moja wina, że coś przeoczyłem, udawałem, że nie widzę, że to jednak wina policji i jej brutalności? Tylko, czy każdy może się w ten sposób wytłumaczyć. Może część tych ludzi biorących udział w marszu powinna się najpierw uderzyć w piersi i przemyśleć parę spraw? Pomijam zadymiarzy biorących udział w manifestacjach, bo ich o zdolność do przemyśleń nie podejrzewam.
Co jednak zrobić, kiedy głosy krytyki płyną z naszych szeregów? 25 lat służby pozwoliło mi poznać wiele „sekretów" służby w policji i mało jest rzeczy mogących mnie zaskoczyć. Tym niemniej opadła mi przysłowiowa „szczęka" kiedy przeczytałem o proteście policjanta z 3 letnim stażem, z KSP, który zamieścił w internecie film. Zawarł w nim swoje żale i rozczarowanie służbą w policji. W tym akurat nie ma nic dziwnego. Ludzie mają różne oczekiwania i nie wszystko jest tak jak się wydaje przed rozpoczęciem służby. Być policjantem to ogromna odpowiedzialność, ciężka i wyczerpująca służba, wymagająca ogromnej wiedzy, odporności psychofizycznej i poświęcenia. Pewnie każdy z nas mógłby powiedzieć wiele na temat mankamentów funkcjonowania policji, służby pod statystykę, itd. Jednak uzasadnienie przyczyn rozczarowania służbą w policji tego „policjanta" jest powalające. Twierdzenie, że czarę goryczy przelały wydarzenia w Sosnowcu i Legionowie, że po tych wydarzeniach coś w nim pękło, może zdumiewać. „...Nie może być tak, że policjant podchodzi do przypadkowego człowieka i go legitymuje, bo potrzebne są statystyki, wyniki. Musi być podstawa faktyczna. Jaki interes społeczny miała interwencja w Legionowie? Przez zwykłą czynność legitymowania nie żyje młody chłopak. A czy była do tego podstawa faktyczna? Nie, nie było. Ale oczywiście akurat w tym wypadku okaże się, że była, bo przecież są narkotyki. Ale to tak nie powinno przebiegać. Ja się pod tym nie podpisuję..." . Jeśli jest to dosłowny cytat jego słów, jeśli policjant pyta, jaki jest społeczny interes legitymowania osoby podejrzewanej o handlowanie narkotykami to ja stawiam pytanie, jeśli sprzedaż narkotyków nie stanowi społecznego uzasadnienia, to co społecznie uzasadnia podjęcie czynności legitymowania? Może „kolega" po fachu odpowie, czy naprawdę uważa, że przyczyną śmierci chłopaka było podjęcie legitymowania? A nie czasem obawa przed konsekwencją własnych czynów? Czy „kolega" po fachu powtórzy te słowa twarzą w twarz przed tymi policjantami, którzy podjęli tą interwencję. Czy „kolega" po fachu, tak jak protestujący tłum w Legionowie również uważa, że policjanci podejmujący interwencję powinni być ot tak, profilaktycznie zawieszeni w czynnościach służbowych, choć wszystkie zebrane materiały w żadnej mierze nie wskazują jakiejkolwiek ich winy? Czy powie to prosto w twarz interweniującym policjantom? Czy „kolega" po fachu przeczytał kiedykolwiek art. 15 i 14 ustawy o Policji mówiąca o podstawach faktycznych legitymowania, a jeśli przeczytał, to czy zrobił to ze zrozumieniem? Jestem pewien, że NIE, bo gdyby było inaczej to orientowałby się, że w tym przypadku były absolutne podstawy do podjęcie co najmniej czynności legitymowania. Moja rada. Z taka wiedzą rzeczywiście lepiej, aby policjanci składali raporty o zwolnienie ze służby.
Czy naprawdę odróżnienie tego co jest białe, a co czarne, sprawia nam aż takie trudności? Film z protestem został umieszczony na profilu jednego z popularnych youtuberów. Człowiek o takim samym imieniu i nazwisku, z tego samego miasta, nawoływał w internecie do protestowania pod komendą w Sosnowcu. Zbieg okoliczności, czy kreowanie rzeczywistości na potrzeby własnego bloga? Ktoś powie, że to niemożliwe? To zapraszam do lektury bardzo ciekawej skądinąd książki Jeffery Deavera „Przydrożne krzyże".
Usłyszałem kiedyś takie zdanie „...śpiewać każdy może, choć nie każdy powinien". Krytykować działania policji każdy może, choć nie każdy powinien.

kAMANI

Cron Job Starts